wtorek, 31 marca 2015

być może jesteśmy nienormalni, ale w porównaniu do kogo?


w niedzielę też byliśmy na imprezie i A. się pochorował, bo ja jeszcze leczyłam kaca po sobocie, więc nawet piwa bezalkoholowego nie tknęłam (ludzie... kto kupuje piwo bezalkoholowe?), a on się biedny trochę zapomniał. poza tym mieszał (ludzie... przecież każdy dorosły wie, że się nie miesza...).

retoryczne pytanie, które powinno było paść na koniec niedzielnej imprezy - ale nikt nie był na tyle pewny swoich kompetencji werbalnych ani zainteresowany tematem, więc muszę to dziś zrobić sama - brzmi: co to za żona, co nie mówi mężu "ty już więcej nie pij!"

retoryczne, nie retoryczne, ale pozwolę sobie odpowiedzieć: taka jak ja, czyli idealna, jeśli uwzględnić, że nazajutrz jeszcze kupi alkaprim i kocem przykryje.


czyli tak: jeden zapomina, że się nie miesza. druga nie ingeruje we wzorzec spożycia i jeszcze słowem i czynem poratuje. a trzeci, ten najmłodszy?

taka scena: niedziela, godzina 21:30 nowego czasu. dorośli biesiadują przy stole. a co dzieci robią? (dzieci lat 8 i 14, więc teoretycznie zostawione same sobie już nie rysują po ścianach kredkami świecowymi i jeszcze nie wąchają kleju, ale czasami warto sprawdzić). otwieram cichutka drzwi. mrok pokoju rozświetla telewizor z wyłączonym dźwiękiem i mała lampka na stoliku. dwie małe głowy pochylają się nad kartką i coś kreślą, chichocząc. co robicie, dzieci? - pytam. - a Junior chciał, żebym mu wytłumaczyła ułamki, ale pomyślałam, że zacznę od mnożenia pod kreską. więc mnożymy pod kreską. 

chciałabym podsumować jakimś błyskotliwym komentarzem w stylu "ja w ich wieku..." albo "ta dzisiejsza młodzież...", ale nie wiem, nie wiem... chyba lepiej nie.




Brak komentarzy: