piątek, 27 marca 2015

błąd statystyczny


według statystyk większość ludzi preferuje komunikację werbalną i bezpośrednią, ponieważ uważa, że komunikacja wirtualna jest mniej wydajna i w ogóle ma mnóstwo wad. mój szef też tak uważa, a jest niestety w mylnym błędzie.

w mailach wychodzi bowiem na lakonicznego, ale konkretnego człowieka. przez telefon stęka, jąka się, krąży wokół tematu i niezmiennie sprawia wrażenie, że został właśnie wyrwany z głębokiego snu i potrzebuje co najmniej kwadransa i jednej, może dwóch filiżanek espresso, zanim zacznie mówić do sensu. co jest nieprawdopodobne, zważywszy, że komunikację telefoniczną zawsze inicjuje osobiście. jeszcze nigdy do niego nie zadzwoniłam i nie zamierzam (bo stęka, jąka się i krąży wokół tematu...) i ja się strasznie męczę, czekając, aż wreszcie wyjawi, o co mu chodzi. jak dotąd nie spotkałam swojego szefa osobiście, ale wnosząc, że im bardziej bezpośredni kontakt nawiązujemy, tym silniejszą odczuwam potrzebę, aby go pacnąć kapciem w czaszkę, to chyba lepiej. mogłabym sobie zrujnować karierę, nie?

moja poprzednia szefowa przez pięć lat owocnej i płynnej współpracy zadzwoniła do mnie pięć razy (nie licząc telefonicznego interview i negocjacji płacowych, bo wtedy jeszcze nie była moją szefową): żeby mi powiedzieć, że dostałam podwyżkę, żeby mi powiedzieć, że w firmie nastąpiły cięcia, żeby mi powiedzieć, że wyjeżdża, żeby mi powiedzieć, że nie wróci, i żeby mi powiedzieć, że tkwi w korku i trochę się spóźni na kawę.  czyli w samych ważnych sprawach.

a nowy (od trzech lat, ale jakoś nie mogę się przestawić, żeby o nim inaczej myśleć) szef potrafi mnie dręczyć przez 10 minut wyjaśnieniami, że poszedł mlask! załatwić to, o co yyyyyyyyyyyyyy prosiłam, ale tej pani nie było yyyyyyyyyyyyyyy, to jeszcze mlask! mlask! spróbuje w przyszłym tygodniu. może yyyyyyyyyyyyyy w poniedziałek, albo yyyyy lepiej we wtorek mlask!, yyyyy albo i w poniedziałek i we wtorek. no, to yyyyyyyyyy wszystko. chyba że chcę mu jeszcze coś przekazać. mlask?







Brak komentarzy: