sobota, 21 marca 2015

sobota


Juniorowa sekcja klawikordu w domu kultury miała dziś dzień występów. czułam się jak na castingu do zespołu weselnego. królował repertuar budki suflera i golców, ale tak grajek graje, jak instrument daje... (i tak swoją drogą żąmiszelżar nie trąci wioską ani odrobinę mniej)


skoro o wiosce mowa: za oknem wiosna, a ja się nurzam w blogach mieszczuchów wybyłych na kresy, gdzie żyją w zgodzie z rytmem natury, hodują kozy i warzą sery. aż nachodzi mnie myśl, że ech! sama bym się przeprowadziła na wioskę, zahodowała jakąś gadzinę i te de. ups, przecież już mieszkam na wiosce! i hoduję dwa likaony, które stwarzają spore problemy logistyczne przy wszelkich wyjazdach dłuższych niż na jeden dzień, a naturę lubię najbardziej wtedy, kiedy jest słonecznie, ale nie za gorąco i nie ma przy niej za dużo do roboty.

tyle (w odpowiedzi na pytanie Juniora, ile jeszcze, zanim nastanie jego "czas na komputer").






Brak komentarzy: