poniedziałek, 30 marca 2015
tymczasem w świętym mieście
impreza była huczna. udział wzięło kilkanaście szczupłych (!), atrakcyjnych (!), uśmiechniętych (!) babeczek, z których większość zmieniła się przez 20 lat o tyle, że są szczuplejsze, atrakcyjniejsze, więcej się uśmiechają i z pewnością farbują włosy, oraz jeden facet, który zaczął nosić okulary. czyli prawie połowa czwartej be.
moje koleżanki! na przykład pani mecenas (urwa, dziewczyny, pamiętacie jak ja zawsze klęłam? nie! no co wy?! dalej tak przeklinam, urwa!), kilka pań z różnych urzędów w stolicy, agentka Bardzo Znanego Aktora, parę adiunktek z uczelni wyższych, jedna stomatolog, jedna księgowa, ze trzy biznesłoman.... przeważnie mamy synów, średnia wieku początek podstawówki.
co prawda początkowo nie mogłam sobie przypomnieć, jak kto ma na imię, ale wyluzowałam po tym, jak mnie pewna Krysia (a Kryś mieliśmy trzy) próbowała przekonać, że na pewno pamiętam, jak się nazywa, bo ona była jedyną Krysią w klasie. a potem już pamiętałam prawie wszystko (a pamiętasz, jak się uczyłyśmy do klasówki z grzybów? nie! no właśnie, bo żeśmy dostały pały!), a najbardziej, że 20 lat temu miały dokładnie takie same gesty, maniery, głosy i intonacje. szok.
jednym z punktów programu było wspólne oglądanie filmu ze studniówki. płakałyśmy ze śmiechu, punktowanego szczerym: aleś się ubrała! ty, co ty miałaś na głowie? itp. na zakończenie projekcji moja koleżanka z ławki, pseudonim artystyczny Ania z Kręconymi, wstała i oświadczyła z powagą: chcę wam powiedzieć, że teraz wszystkie wyglądamy o niebo lepiej, a przede wszystkim dużo młodziej! co jedna adiunkt skontrowała wielkim głosem: no akurat ty to wyglądasz identycznie! kurtyna, deszcz mokrych dorszów i ciemność! niektórzy się naprawdę nic a nic nie zmienili, ale ciągle nie pojmują, dlaczego nikt ich nie lubi, nie? (jest to jednakowoż straszny Dar, żeby umieć zdanie wynikające prawdopodobnie z najlepszych intencji wygłosić akurat w takim kontekście, że zmienia się w najjadowitszą krytykę).
nazajutrz miałam strasznego kaca, bo komornik ciągle latał i wina dolewał, a nie miałam głowy, żeby coś zjeść. ciekawe, ile imprezy nie pamiętam ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz