środa, 13 lipca 2016

bez związku z czymkolwiek


niezbadane wyroki algorytmów yt wyrzuciły mi śliczną starą piosenkę, z której tekstu pomimo pewnych komptencji językowych nigdy nie zdołałam wyrozumieć nic ponad oniolioniliones molioninies, czy jakoś tak... postanowiłam więc porzucić już na dziś kierat - w końcu jest prawie dwudziesta, a zasiadłam do klawiatury o dziesiątej rano! - i wyguglać, o co chodzi panom muzykom na poziomie werbalnym. oraz przy okazji dokonać retrospektywnej i wielce krytycznej analizy ich wizerunku. to ta łatwiejsza część i mogę z marszu przedstawić wnioski: pan wokalista jako jedyny mógłby dziś wyjść na ulicę, tak jak stoi w teledysku, nie narażając się z mojej strony na podejrzenia, że ma jakieś zaburzenie osobowości albo mniejszościową orientację. pomyślałbym tylko, że ubiera się w słabym lumpeksie, ale to przecież nie grzech. szczególnie, że jest nienajgorzej ostrzyżony. reszta panów niestety, sorki, z powrotem do szatni biegiem marsz.

odnośnie natomiast lirycznego meritum... niolionlinionnes molioninies znaczy w przekładzie "motocyklowa pustka pod neonową samotnością", czyli w zasadzie miałam rację, że nic nie rozumiałam. to jeśli chodzi o refren, będący prawdopodobnie dziełem dadaisty amatora. zwrotki stanowią większe wyzwanie intelektualne i chyba pisał je student filozofii, co wnioskuję z przywołania figury chłopa pańszczyźnianego. znałam dwóch studentów filozofii i obaj z jakichś niewyjaśnionych przyczyn lubili tłumaczyć zasadność lub niezasadność różnych współczesnych zjawisk społecznych przez pryzmat układów feudalnych. (ludzie niebędący studentami filozofii, jeśli już odwołują się do układów feudalnych, robią ją to li i jedynie przy użyciu zwrotów "muszę odrobić pańszczyznę" lub "umordowany jestem jak chłop pańszczyźniany" plus wariacje na temat. przynajmniej tak wynika z moich ograniczonych obserwacji, c'nie). ale wracjąc do  meritum... w zwrotkach podmiot liryczny wyraża typowo młodzieńcze i odrobinę lewackie rozczarowanie światem materialnym, konsumpcjonizmem, kulturą, nierównością społeczną, zakłamaniem ludzkości, koniecznością walki o przetrwanie, światem polityki etc., co też pasuje do studenta filozofii. oczywiście: chyba, bo z takim podmiotami lirycznymi to nic nigdy nie wiadomo na pewno.

z ciekawostek, pan wokalista ma taki dar, że ile razy bym go nie słuchała, tak pozbawiona  możliwości śledzenia tekstu w wersji pisanej, wciąż słyszę tylko oniolininiones molioninies.

no to na koniec podkład dźwiękowy, bo jeszcze zapomnę.



czwartek, 7 lipca 2016

[zaległości cz. 2]

 
co tam panie w polityce. w zagranicznej głównie brexit. bardzo współczuję brytyjczykom. serio. dość liczna grupa, której liczebność nie przekłada się niestety na mądrość - bo tak to już jest z reguły ze stosunkiem ilości do jakości - zafundowała im  demolkę przyszłości na parę pokoleń do przodu. współczuję im prawie tak mocno jak sobie i reszcie polaków, bo jednak pis może kiedyś przegra wybory (jeśli popełni jakiś błąd przy reformowaniu ordynacji wyborczej), a jak wyspiarze raz wyjdą z unii, to głupio im będzie prosić, żeby ich znowu przyjęła z powrotem za parę lat, c'nie. więc powinnam im nawet współczuć bardziej, ale współczuję jedynie prawie tak mocno jak sobie, a to z tego powodu, że jednak bliższa ciału koszula i wiadomo, że żaden ból mnie tak nie boli, jak własny. (oraz jeszcze mnie boli, że firefox po ostatniej aktualizacji ustawił sobie gdzieś jako język domyślny angielski i teraz mi wszystkie słowa w bieżącej notce podkreśla na czerwono, w dodatku  wężykiem wężykiem, a to wcale nie są żarty).

jak można wywnioskować, jestem euroentuzjastką, czy może dokładniej: euroostrożnąoptymistką. wierzę w szczytne ideały wolności przepływu prawie wszystkiego oraz że zgoda buduje. i naprawdę nie mam problemu z germańską hegemonią. niemcy stworzyli państwo prawa, silną gospodarkę, która funduje zasiłki na dzieci z bieżących wydatków, zamiast zapożyczać się u praprawnuków, bardzo kuszącą stawkę minimalną, nowoczesne technologie i ładne samochody itp. itd. wszyscy, którzy do nich wyjeżdżają mieszkać, pracować i żyć sobie chwalą, więc chyba nie jest ta niemiecka hegemonia taka zła. posunęłabym się nawet do takiego oportunizmu, że za cenę bezpiecznego życia w godziwych warunkach zgodziłąbym się przemianować EU na GH* (chociaż z tym zaproszeniem wszystkich uchodźców to angela mocno przesadziła. oj mocno).

jeśli zaś chodzi o politykę krajową, to już się przestałam złościć i prawie nie przeklinam przy serwisach informacyjnych (ponieważ prawie przestałam je oglądać). jest mi bezbrzeżnie smutno w bezradności, z jaką mogę się tylko przyglądać demontażowi, demoralizacji, degeneracji, degrengoladzie i różnych innych złych rzeczach, które dotykają moje społeczeństwo, mój  trójpodział władzy, moje media publiczne, mój  system szkolnictwa... i cały mój kraj (słusznie bowiem prawią w reklamie banku: "moje" robi wielką różnicę). najlepiej to ujęła rozczarowana profesor Staniszkis, więc pozwolę sobie zacytować: "Jest taki list napisany przez Huxley’a do Orwella z roku 1949, w którym on się chwali, że w swoich analizach uchwycił moment, którego nie ma u Orwella. Nazywa go ostateczną rewolucją, kiedy społeczeństwo jest dopasowywane do systemu władzy, łamiąc ludzi, atakując elity, obiecując nową elitę i awans, wykorzystując resentymenty wobec tych, którzy są wyżej.(...) u nas wyraźnie widoczne jest to formowanie społeczeństwa poprzez wydobywanie gorszych cech, agresji, którą się usprawiedliwia (...) Obserwujemy (...) także coś, czego wcześniej nie było, wykorzystywanie złych instynktów dla celów politycznych. Ta mieszanka jest dla mnie porażająca. Fetysz większości i mitologizacja ludu wkurza mnie bardzo".

kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy mają do czynienia z szerszym przekrojem społecznym, słyszę mnóstwo historii o osobach deklarujących z samozadowoleniem, iż głosowały na pis, a teraz - konsumując swoje pińcet plus - cierpliwie czekają, aż władza zrobi porządek. i powiedzmy sobie jasno: nie oczekują, że robienie porządku będzie polegało na dawaniu wszystkim po równo, czy nawet na dawaniu tym, co nie mają. wystarczy, że będzie zabrane tym, co mają ciut więcej. przy czym najmniej ważne jest, czy to ciut więcej ukradli czy uczciwie zapracowali. taki jest owoc atakowania elit (czyli w praktyce naszej skromniutkiej, ale ambitnie raczkującej klasy średniej), grania na resentymentach (wobec na przykład bogu ducha winnej inteligencji sprowadzonej już jakiś czas temu do wykształciuchów) i formowania poprzez wydobywanie gorszych cech.

więc po pierwsze poraża mnie dzielenie społeczeństwa. a po drugie zadłużanie go. możesz mnie, ojczyzno, nazwać komunistą i złodziejem, ale już zapowiedziałam swojemu Dziecku, że nie pozwolę, aby jego prawnuki spłacały koszt programu 500+, a jeśli jedynym sposobem, aby tego uniknąć, jest wyjazd w siną dal, to musi się jeszcze intensywniej uczyć języków obcych.

po trzecie natomiast nęka mnie lęk, co całe życie nękał moją nerwową babcię. ale o tym kiedy indziej.



*jak Germańska Hegemonia.

poniedziałek, 4 lipca 2016

to się nie może udać, to się skończy źle


[nadrabiam zaległości - część pierwsza]

zacznę od tego, że z okazji sezonu urlopowego mam serdeczne życzenia. tym ..onym wujom, którzy wyrzucają psy z samochodów w okolicy pięknych dolnośląskich wiosek, bo przecież nie będą bulić za hotel dla zwierzaków, oddać do schroniska pewnie wstyd, a wieśniakom jeden kundel bury więcej w obejściu przecież nie zrobi różnicy, no więc tym ...onym wujom chciałam serdecznie życzyć raka wszystkiego oraz otwartego złamania kości podstawy czaszki. niczego więcej nie jesteście warci, przynosicie ujmę swojemu gatunkowi i mnie osobiście jest wstyd, że te psy widzą we mnie człowieka takiego jak wy.



ponadto jakiś czas temu,w pierwszy prawdziwy dzień wakacji - czyli w poniedziałek - byliśmy ze synem na zakupach. przede wszystkim kupiliśmy... tornister i piórnik na nowy rok szkolny. następnego dnia Junior stwierdził, że ten weekend jest za długi i on to by już poszedł do szkoły. nie, nie utrzymywaliśmy go w nieświadomości co do trwającej kanikuły. i nie, nie siedział sam w domu znudzony - większość ostatniego tygodnia czerwca jeździli z chłopakami na rowerach, ganiali się po podwórkach i ogródkach lub moczyli w basenie. mimo to poszedłby do szkoły i co mu kto zrobi? tu nie musi być sensownego uzasadnienia. chyba że "chciałby, bo nie może".


ponadto weszliśmy - właściwie to ja weszłam i wciągnęłam chłopaków za sobą - na ścieżkę wojenną z sąsiadami ze wschodu. dzieli nas od nich szerokość drogi, za którą to drogą sąsiedzi mają wąską działeczkę warzywną. sąsiedzi owi mieszkają na drugim końcu von Hrabiowitz, a tu tylko uprawiają uprawy. niestety, pomimo licznych, częstych i obfitych oprysków chemicznych "na wszystko" sąsiadowe warzywa podobno smakują okolicznym sarnom, co sąsiadów źle nastraja, w związku z czym postanowili sarny odstraszać. co roku mają wielce kontrowersyjne estetycznie pomysły na to odstraszanie, ale w tym roku to już naprawdę przesadzili, więc poszłam grzecznie spytać, czy nie mogliby zmienić techniki, bo z moich okien sytuacja wygląda tak, jak by rozsypali po okolicy przygarść odpadów. usłyszałam, że są "na prawie" oraz "u siebie", a mnie to się w oknach drzewa odbijają i zmyślam. ciąg dalszy nastąpi, a na razie ilustracja poglądowa:

pokazuję i objaśniam: od "dłuższego narożnika" - że się tak posłużę futbolową metaforą - mamy kolejno sweterek męski model zmęczony turek pure poliester, worek na odpady niesegregowane w kolorze bladego błękitu, worek na odpady niesegregowane w kolorze intensywnego błękitu oraz żaluzję okienną metalową białą. wszystko oprócz sweterka generuje efekty dźwiękowe, nie do pomylenia z szemrzącym strumykiem, gdyby ktoś miał wątpliwości.