wtorek, 10 marca 2015
zawsze jest ten pierwszy raz
miałam napisać, że po raz pierwszy w kilkunastoletniej karierze zawodowej odesłałam zleceniodawcę z kwitkiem, ale nie. pierwszy raz to było z dziesięć lat temu, kiedy się klientowi nie chciało nawet ściągnąć z internetu rozlicznych a rozproszonych materiałów, które miałam "obrobić", a że płacić zamiarował tylko za obróbkę, to wyraziłam uprzejme zdziwienie i na tym się skończyło.
drugi raz w zeszłym roku szwagier kolegi stryjka próbował mnie wpuścić w opracowanie średniowiecznych urządzeń astronomicznych. ach, pięknie nęcił, jakimż to będzie prestiżowym klientem w cv uczelnia o kilkusetletniej tradycji... ziew. niestety, prestiżem się nie najem ani też nie latam po świecie z cv zatkniętym za wycieraczkę korsuni, a musiałabym do tej roboty chyba jakieś średniowieczne manuskrypty przestudiować. uwzględniłam więc koszt nabycia manuskryptów w wycenie zlecenia i rozstaliśmy się bez żalu.
no a dziś odprawiłam Redaktora. bo tym razem nie mam kaprysu zgłębiać niuansów prawa handlowego USA. co się ze mną dzieje? kiedyś to bym się na tajne komplety zapisała, żeby pracodawcy pokazać, że stanę na wysokości zadania. a teraz się tylko powstrzymałam przed komentarzem, że skoro konsekwentnie odmawia mi podwyżki, motywując, iż moje stawki i "tak są wyższe od rynkowych", to niech znajdzie kogoś, kto mu przyjmie to zlecenie za taką stawkę i zrobi je dobrze. ja sobie potem chętnie poczytam.
a w ogóle to najchętniej bym strzeliła focha jak jakaś diva i napisała, że od teraz nie będę robić nic bardziej skomplikowanego niż menu fast-foodów! bo ja mam swoją godność! ja mam dyplom magistra! a nawet - cytując sprzedawcę ze sklepu z farbami elewacyjnymi - "ja się nie muszę poniżać, żeby coś [się] sprzedać" ;)
mam przemożne uczucie, że nie do takiego życia zostałam stworzona. powinnam wstawać późno, spędzać przedpołudnia na zalanym słońcem tarasie z filiżanką kawy, głaszcząc koty i czytając romanse i ballady, czy coś...
p.s. Redaktor odpisał, że ok. no i dobrze, że się nie spinałam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz