środa, 1 kwietnia 2015
prima aprilis
serwis informacyjny mnie poinformował, że jakiś nieznany mi człowiek - pewno celebryta - zaprojektował dla znanej nawet mnie firmy produkującej odzież i obuwie sportowe (bosz, jaka jestem hiperpoprawnie niekryptoreklamująca) "buty, które rozeszły się w dziesięć minut".
ja jestem ze wsi. naprawdę przez prawie tyle samo czasu myślałam, że co oni tam w Nike (ups!) kontroli jakości nie mają? czy te buty miały być na suchą bieżnię i klej puścił, jak ktoś wyszedł na rosę?
...
zostawiliśmy Juniora u babci na przedłużone ferie świąteczne. strasznie w domu cicho, pusto i posprzątano. normalnie nie ma takiego blatu, na którym by nie leżały rysunki przedstawiające piratów podczas abordażu, ostrą wymianę ognia między Sokołem Milenium a myśliwcami Imperium albo chociaż wiosenny pejzaż (o dziwo); ludzików lego w całości i podzespołach; szklanek z wodą (jak w Znakach się czasami czuję); wielbłądów origami itp. itd. a tu nagle pełno nas, a pusto jakoby nikogo nie było. czuję się nieswojo.
zadzwoniłam do młodego łosia z kwietniowym żartem. uwierzyły moje słodkości, że nam się koty rozmnożyły w nocy. i bardzo były rozczarowane, że to blaga.czyli jednak nie zrozumiał, co to znaczy sterylizacja?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz