środa, 29 kwietnia 2015
znowu Regina dosiadła konia
i obym nie podzieliła smutnego losu księżniczki Anny...
na jutro anonsowali się klienci zainteresowani obejrzeniem domu. tym razem nic o ludziach nie wiem. nie jestem jednak z tego powodu bardziej przejęta niż zazwyczaj, bo po prostu przejmowanie się ma swoje granice. ponieważ są to granice, w obrębie których nie jestem w stanie usiedzieć spokojnie (w obliczu szansy i nadziei), to zaraz wstaje od komputerka i idę dopieszczać włości.
wiśnia kwitnie, jabłoń kwitnie, może do jutra zdąży wystrzelić mój bzowy zagajnik? byłoby czarownie...
trzymajcie kciuki, ok?
tylko tym razem porządnie ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz