środa, 15 kwietnia 2015

akcja wystawka


dwa razy do roku najlepsza z gmin sponsoruje ogólnogminne wyrzucanie śmieci, które się nie mieszczą do kubła. w szale wiosennych zmian (oraz wskutek przypływu nadziei, bo nasze nowe ogłoszenie wywołało wreszcie kilka sensownych telefonów) kupiliśmy narożnik do salonu i postanowiliśmy wyrzucić starą sofę. ja pitolę, ile to bydle ważyło!

wskoczyliśmy też na pół godziny na strych. wyrzuciliśmy*: dwie wanienki do kąpania niemowląt, mały rowerek, drewniany wieszak stojący, 8 krzeseł, rozwalony parasol ogrodowy, 3 worki różnych drobniejszych śmieci typu zepsuta klamka "którą by trzeba tylko zespawać", resztki rozwalonego diaskopu, pokrytą grubym kamieniem półkę łazienkową itp.

nie powiem, żeby się na strychu zrobiło o wiele luźniej. to duży strych, a my jesteśmy niewolnikami rzeczy. taka smutna prawda. wydaje mi się, że w porównaniu z mnóstwem ludzi kupujemy tylko "rzeczy potrzebne", a i tak toniemy w przedmiotach. co gorsza trudno jest nam się ich pozbywać, kiedy przestają być "potrzebne". po części dlatego, że - jak powszechnie wiadomo - "chłopu na wsi wszystko się przyda". po części dlatego, że przecież w dużym domu zawsze jest jeszcze trochę miejsca na rupieci... i wreszcie chyba z lenistwa - nikomu się nie chce podjąć decyzji: wyrzucamy.  łatwiej jest wtargać na strych.


* tradycyjnie w wigilię wystawki po wsi krążą zmotoryzowani zbieracze z całego Dolnego Ś., którzy spośród "śmieci" wybierają rzeczy godne tego, by dać im szansę na nowe życie, albo wykonane z materiałów nadających się do przetworzenia. w pełni popieram. po sofę A. ich zaprosił na próg domu.



Brak komentarzy: