wtorek, 9 czerwca 2015

minimalizm


czytam minimalizm po polsku napisany przez panią, która prowadzi tego bloga. nie, nie będę recenzować, tylko powiem, że w ogólnym zarysie się zgadzam (forma mnie chwilami męczy, ale kto przeczytał dowolny poradnik i nie był zirytowany formą, niech pierwszy rzuci kamieniem), a już w szczegółowych rozwiązaniach widzę, że autorka rysuje drogę, która mnie się podoba, którą idę od paru lat i która jest w związku z tym mojsza niż twojsza ;)

no bo tak: staram się wyrzucać zbędne przedmioty i nie nabywać nowych. mam miejsce dla każdego przedmiotu i każdy przedmiot na swoim miejscu (to cudowne uczucie, gdy zawsze wiadomo, gdzie są nożyczki). od lat prowadzę w notesiku zestawienie bilansowe, w którym odnotowuję wszystkie przychody i większe wydatki. nasz dom jest niezagracony (oglądacze oraz pt. klienci mówią "minimalistyczny" i nie jest to efekt home stagingu tylko zdrowe status quo). nie mam tableta i smartfona i nie wiem, co by musieli marketingowcy wymyślić, aby mnie przekonać, że ich potrzebuję. (w ogóle mogłabym robić etatowo za największy koszmar marketingowców: zatruwałabym im życie, nie ulegając najbardziej dopracowanym i przemyślanym kampaniom, zabiegom i podstępom). najchętniej nosiłabym jedne buty przez cały rok (szczerze mówiąc: kapcie). nie robię kompulsywnych zakupów ciuchowych. i jeszcze chcę nam wybudować mniejszy dom, bo jestem przekonana, że jako domorosła ergonomka* level:expert urządzę go mega wygodnie, a każdy metr kwadratowy mniej, to (uwaga: odkrycie!) metr kwadratowy mniej! (do kredytu, do sprzątania, do ogrzewania...). i ogród też chcę mieć mniejszy, żebym mi nie ciemniało w oczach na myśl o ogromie roboty, jaka jest w nim do wykonania. dojrzałam do tego, że nie  muszę osobiście uprawiać wszystkich roślin, które lubię i które mi się podobają. dużą część mogę oglądać w ogrodzie botanicznym ;) a samochodu nie zmienię na nowszy, dopóki korsunia jakoś ciągnie.

w sumie: pod wieloma względami jestem minimalistką. a pod tymi, pod którymi nie jestem, też pewnie kiedyś będę.

a z bloga pani Anny można trafić w różne fajne miejsca. póki co nie drążyłam zbyt głęboko, ale tam gdzie doszłam, tam przytaknęłam.


*żeńska forma od ergonoma (specjalisty w dziedzinie ergonomii). pomyślałam, że najwyższy czas, aby ją stworzyć. i voila!

Brak komentarzy: