piątek, 4 września 2015

przeginka


różnych już tu mieliśmy P.T. klientów: jedni sobie beztrosko oglądali zawartość naszych szuflad w łazience, inni od progu narzekali, że "na zdjęciach to wyglądało na większe". ale wczoraj mi pierwszy raz nerw strzelił.

państwo P.T. klienci z tych, co "są przyzwyczajeni do luksusów" i co prawda "ich stać", ale nie mają ochoty za niego płacić stosownie do wartości. w zasadzie wszystko im  się podoba "oprócz ceny". dom piękny, tylko "marża za wysoka", no bo "niby ile państwo dali za tę pompę", a "te super okna ile były droższe od zwykłych", a schody "to naprawdę takie drogie muszą być?" i tak w ten deseń.  jeśli to miała być próba negocjacji, to prowadzona równie umiejętnie jak kurs pilotowania balonów w wykonaniu stułbi pławej.

ale i tak jestem z siebie dumna, że nie powiedziałam panu wprost "if you have to ask then it's out of your range", tylko prawie uprzejmie wyjaśniłam, że nie jestem handlowcem, który handluje domami i zarabia na marży, a poza tym nie powinien się łudzić, że kupi merca prosto z salonu w cenie dziesięcioletniego polo.

spotkaliśmy sporo ludzi, którzy nam tylko zawracali gitarę, ale rozmowa z nimi była tak miła, że prawie nie było nam żal czasu zmarnowanego na ponadprogramowe koszenie trawnika czy mycie okien. ci pozostawili po sobie tylko niesmak. mam nadzieję, że pani będzie panu długo wypominać, że odzywał się jak burak i musiała za niego oczami świecić.

naprawdę, niepotrzebne mi są takie przeżycia...

2 komentarze:

Dżoana pisze...

Porazka. No a przeciez klientow mial oprowadzac ten agent, co mu tym razem wyskoczylo?

wersja druga poprawiona pisze...

Słońce, tyle nieszczęść, że Egipcjanie ze swoimi plagami mogą się schować. Angina. Wyrwanie zęba. Poród siostry. Więcej nie pamiętam, ale naprawdę - rzeczywistość chłopinę do ziemi przygięła ;)