(Fikander odnalazł właściciela. pierwotnego. co prawda tenże nie zauważył przez tydzień, że mu kot zginął, ale ucieszył się i przyjął go z radością. i pies go rozpoznał, więc co miałam robić, porwać i uciec? aż nie chce się wchodzić w szczegóły).
Junior wymienia zęby mleczne na stałe zgodnie z harmonogramem. można by według niego pisać książki o rozwoju uzębienia u homo sapiens*. dotychczas wszystkie wyleciane mleczaki kazał przechowywać, wiec chowaliśmy je w maleńkim blaszanym pudełeczku w kolorze różowym z księżniczką na wieczku (spadek po kuzynce). ostatnio jednak Junior ma potrzeby finansowe, których nie jest w stanie zaspokoić z kieszonkowego w wysokości 7 zł tygodniowo (wypłacanego pod warunkiem, że codziennie ściele łóżko bez wielokrotnego przypominania), więc - pewnie pod wpływem filmu Jack Frost - doszedł do wniosku, że przehandluje jednego zęba z pudełeczka wróżce zębuszce. szumnie to ogłosił w sobotę przy obiedzie, ale że cały wieczór graliśmy w remika, to nam umknęło (btw, jak tak patrzę w internecie, to chyba trochę źle żeśmy zapamiętali zasady... aaaaleojtam).
i w niedzielę rano wybuchła awantura, bo pod poduszką zamiast wyczekiwanej pięciozłotówki nadal leżał mały siekacz! i zaczęły się łzy i złorzeczenia. że pewnie zębuszki nie ma! i to wszystko jedne wielkie oszustwo fingowane przez rodziców na całym świecie! (Junior tak strasznie potrzebuje pierwiastka magii w szarej rzeczywistości, że aż mi serce pękało). a jeśli jednak wróżka istnieje, to jest "gupią zembuchą" (pisownia oryginalna, zaczerpnięta z opatrzonych mściwymi podpisami dzieł tworzonych przez Juniora od świtu, ponieważ nauczyliśmy go uzewnętrzniać emocje - z naciskiem na negatywne, teraz się zastanawiam, czy to dobrze - poprzez twórczość plastyczną). przyjęliśmy linię, że nikt nie pamiętał, żeby zostawić uchylone chociażby jedno okno w domu, a zębuszka jest ewolucyjnie przystosowana do przenikania przez szyby zespolone z maksymalnie dwóch tafli i naszym nie dała rady. poza tym A. przytomnie zauważył, że Junior kazał jej czekać na swojego zęba ładnych parę lat, więc teraz powinien okazać odrobinę cierpliwości.
wieczorem Junior wysmarował do zębuszki list, który położył na stoliku przy łóżku. ząb natomiast ułożył - za naszą sugestią - na liście, żeby wróżka nie przeoczyła i ogólnie miała łatwy dostęp. w rolę wcielił się Tata, który wziął też na siebie zadanie udzielania odpowiedzi na Juniorowy list. w liście tym synek poprosił zwięźle, że jeśli wróżka jest, to niech do niego coś napisze. ponieważ A. podchodzi bardzo na serio do Juniorowego zapotrzebowania na magię w życiu codziennym, to opracował niemal nowy krój czcionki ("Wróżka New Roman", dużo zawijasów przy każdym ogonku), żeby odpowiedź wypadła przekonująco.
i co? i jak rano Junior znalazł kasę i odpowiedź, to stwierdził: "ale pismo to ta wróżka ma podobne do twojego**, mamo". wniosek? choćbyś się ojcze nie wiadomo jak starał, jeśli twoje dzieło nie będzie sygnowane, splendor i tak spłynie na matkę ;)
* znacie to? ogląda facet film przyrodniczy. lektor mówi: Panda ma 16, rekin nawet około setki a przeciętny człowiek 32 zęby. facet zrywa się z fotela i krzyczy przerażony: rany, jestem pandą!
** co jest całkiem bez sensu, bo nawet lekarze piszą wyraźniej od mnie. kolejny dowód, że myślenie życzeniowe zaciemnia rozum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz