wtorek, 22 września 2015

prawie karta prawie choroby


kocur roboczo zwany Buddą (bo żyło mu się dobrze, to przeszedł przez ogrodzenie, poznał prawdziwy świat i teraz strasznie dużo medytuje), Filipem (od konopi) lub Fikandrem (patrz Bromba i inni)  ma się lepiej. strasznie dużo je i proporcjonalnie śpi. czasami tak mocno, że nawet nie budzi się na siku, co mu niestety nie przeszkadza tego siku robić... blech. trochę chodzi po swoim pokoju, ale nie bryka. szczególnie serdeczna relacja łączy go z moimi stopami i nie przegapi żadnej okazji, żeby między nimi przysiąść. głównie lewa zdaje się dobrze mu robi na poczucie bezpieczeństwa i jak tylko dłuższą chwilę się nie rusza, próbuje ją przysposobić na poduszkę. poza tym z usposobienia jest raczej zły na świat: ciągle macha ogonem. może go wkurza, że nie może mruczeć? bo jakoś na razie nie może. ale zaczyna piszczeć i bulgotać.

Likaon natomiast dostał antybiotyk na spuchnięty nos i mamy obserwować, czy pomaga. jak nie pomoże, to znaczy, że jednak ma tam jakieś ciało obce. trzeba ją będzie uśpić i usunąć. obie wolimy, żeby do tego nie doszło.



Brak komentarzy: