czwartek, 2 października 2014

jak rozstąpiłam fale


mieliśmy remont drogi, takiej wąziutkiej, ślepej, która prowadzi z wiejskiej przelotówki do naszego domku. rozłożony na mnóstwo drobnych etapów: jedna firma równała starą nawierzchnię i pobocza, druga podnosiła studzienki kanalizacyjne, trzecia lała asfalt, znowu pierwsza robiła nowe pobocza.

i akurat się za te pobocza zabrali wczoraj po południu, gdy ruszyłam na jogę. zdążyli zrobić z 10 metrów od wiejskiej przelotówki, gdy nadjechałam z naprzeciwka. w robieniu tego pobocza uczestniczyła ciężarówka typu wywrotka sypiąca kruszywo na łyżkę jadącej za nią ładowarki z taką specjalną przystawką z boczku. z tej przystawki kruszywo spadało sobie elegancko na pobocze, chociaż obie maszyny stały na jezdni. na dokładnie całej jezdni: od jednego płotu do drugiego.

stanęłam i spojrzałam w oczy kierowcy wywrotki. głęboko i wyczekująco. wzruszył ramionami i gestem kazał mi zawrócić. kazał. mi. zawrócić.

jeszcze dziesięć lat temu to bym łykając łzy i pocąc się ze stresu jakoś dojechała tyłem do swojego podjazdu i oczywiście zrezygnowała z jogi. ale.

wyłączyłam silnik, trzasnęłam z fantazją* drzwiami i poszłam sobie zrobić przejazd. potrzebowałam dwóch minut, żeby z "nie da się, musi pani poczekać z godzinkę, aż dojedziemy do końca" zrobić "proszę jechać". nie oparł mi się kierowca wywrotki, operator ładowarki, pomocnik od niczego, brygadzista ani nawet radny nadzorujący roboty z ramienia władz gminy.

po czym z fantazją trzasnęłam drzwiami, odpaliłam silnik i pojechałam sobie na jogę, posyłając panom promienne uśmiechy, bo w końcu postawieni pod ścianą okazali się uczynni i ugodowi ;)


*w tym miejscu powinnam płynnym ruchem wyłączyć radiowy odtwarzacz, ale uznałam, że burn będzie stanowić doskonałe tło dla dalszego rozwoju wydarzeń.





2 komentarze:

Dżoana pisze...

Blagam powiedz co im powiedzialas!

wersja druga poprawiona pisze...

Powiedziałam, że muszę przejechać. Już. Ale myślę, że to bardziej chodziło o formę niż o treść ;)