piątek, 24 października 2014
braki towarzyskie
no więc tak (nie zaczyna się od no więc, filolożko), weszliśmy w trybiki roku szkolnego i działamy już niemal bez zgrzytów z nowymi ustawieniami w tygodniowym grafiku zajęć lekcyjnych i zawodowych, pozaszkolnych i hobbystycznych.
Junior zmienił sekcję i teraz trenują razem z A. mamy krótsze dojazdy, łatwiejszą organizację i trenera o jeden dan wyżej z mnóstwem tytułów mistrzowskich na koncie (i do tego ciacho: smukły brunet z kozią bródką, więc nie mój typ, ale obiektywnie ciacho. jak przyszedł na spotkanie organizacyjne w marynarce narzuconej na rozchełstany podkoszulek z rozciągniętym dekoltem, tośmy się musiały z innymi mami wachlować ulotkami dla ostudzenia emocji ;).
niby mała rzecz, taka zmiana sekcji, a konsekwencje istotne. przede wszystkim nowy trener bardziej mi pasuje jako drugorzędny role model dla Juniora. w odróżnieniu od poprzedniego świetnie motywuje do wysiłku, sam aktywnie startuje w zawodach (i wygrywa, taki drobiażdżek) i w bonusie: nie zwierza mi się ze swojego trudnego dzieciństwa i okresu dojrzewania*.
nie do końca mi to jednak rekompensuje utratę życia towarzyskiego, któreśmy sobie prowadzili z mamą Antka i tatą Michała w bufecie przy hali sportowej (pierwszy lokal ever, gdzie mogłam na wejściu skinąć do właściciela porozumiewawczo to samo, co zawsze. ech ;) nakłada się na to fakt, że mi już bokiem wychodzą telefony, komunikatory i mejle-srejle, więc aktualnie czuję się popołudniami nieszczęśliwa i samotna, bo nie mam z kim pogadać, chociażby o... wyimaginowanych problemach wieku dojrzewania absolwentów awf...
* nie wymyślam sobie. nie przeszłoby mi coś takiego przez wyobraźnię, a jednak. moja Siostra mimowolnie wzbudza "przyjaźń" u wariatek, a ja prowokuję młodych mężczyzn do kłopotliwych zwierzeń. taka karma.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz