czwartek, 23 października 2014
terapia par
zacznę od początku. byliśmy nieprzyzwoicie młodzi i absolutnie niekompatybilni. a przy tym tak głupiutcy, egoistyczni, niezdolni do bliskości i ogłuszeni hormonami, jak mogą być tylko ludzie nieprzyzwoicie młodzi. zachwycało mnie w Tobie wszystko. a potem złamałeś mi serce. trzask prask.
bardzo długo źle Ci życzyłam. najbardziej tego, żebyś nagle zrozumiał, jakim byłeś frajerem, że mi to serce złamałeś, i żebyś mnie błagał o przebaczenie, a ja bym Ci oczywiście nie wybaczała. tak, wiem. bardzo dojrzale :)
dzisiaj życzę Ci bardzo dobrze. lubię myśleć, że na pewno jesteśmy mądrzejsi, zdolni do altruizmu, bliskości i samokontroli. nie mam pojęcia, jakim jesteś człowiekiem, ale zakładam, że pod pewnymi względami byłbyś dla mnie nadal urzekający.
a mimo to coś mnie w środku uwiera, kiedy o Tobie pomyślę albo migniesz mi gdzieś na horyzoncie. w przegródce "rzeczy ważne" mam wciąż to złamane siedemnastoletnie serce. już chyba rozumiem dlaczego. chciałabym wiedzieć, że byłam dla Ciebie ważna. nieistotne, czy przez cztery tygodnie czy przez pięć miesięcy. że masz mnie w przegródce "przeszłość/osoby ważne". ale przecież nie zadzwonię do Ciebie po dwóch dekadach z takim pytaniem. to by było takie wenezuelskie... w każdym razie, no cóż, Ty byłeś dla mnie ważny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz