poniedziałek, 27 października 2014

po weekendzie


kochany pamiętniczku, miałam cudowny weekend. najsamprzód odnalazłam krem do pięt! był już najwyższy czas, bo te maseczki parafinowe dają na dłuższą metę efekt przeciwny do przyobiecywanego przez producenta.

po drugie uzupełniłam braki garderobiane na odcinku nakryć głowy, nabywając piękny model o wdzięcznej nazwie "bezdomka", which made my day. bez-domka.doceniam poczucie humoru P.T. Wszechświata, szczególnie że model bardzo twarzowy. chociaż podejrzewam, że twarzowość ta jest w dużej mierze czynnikiem autogennym - będąc dziecięciem i dziewczęciem byłam przekonana, że w każdej czapce wyglądam szkaradnie i z pewnością tak właśnie było. w wieku dojrzałym doszłam do wniosku, że w każdej czapce jest mi pięknie, toteż pięknie wyglądam.

potem się wyspałam, co zawsze pomaga na samopoczucie. popasałam rodzinę w lesie pod czujnym okiem kota, który stwierdził, że idzie z nami. do tego lasu. luzem. w końcu daleko nie jest. mam po tym ćwiczeniu plus pięć do sprawności "nieprzewracanie się w śliskim błocie mimo kota pod nogami" i plus piętnaście do "łapanie po lesie kota wystraszonego na widok obcego psa". a pewna grupa osób spacerujących wczoraj po parku krajobrazowym rozważa zapewne nad kawą, czy pisać do Faktu, że spotkali szczenię likaona biegające na wolności, czy może ta pani w czapce bezdomce mówiła prawdę, że "to tylko taki kot".

i na koniec zrobiliśmy przyjęcie. z przekąsek podałam kalarepę, marchewkę i selera naciowego z dipem czosnkowym. wobec tak dietetycznego menu zgromadzeni uznali zgodnie, że  możemy zaszaleć z kaloriami w postaci płynnej i odbyliśmy degustację tych produktów alkoholowych z ostatniego sezonu, które już się jako tako nadają do degustacji. wino jabłkowe i nalewka malinowa - bdb. wieczór zakończyłam wzbudzającym powszechną wesołość wnioskiem: "ale zapieprz z tym dorosłym życiem". nie wiem, czy dzisiaj też ich to tak bardzo śmieszy, zważywszy, że pili więcej ode mnie :D






Brak komentarzy: