środa, 14 stycznia 2015

przepełzany tydzień


jakoś słaba jestem. zasadniczo wszystko ogarniam (pfff, też mam co ogarniać: nerwowe poranki, praca, obiadki, pranie... zieeew) ale raczej pełznę przez ten tydzień, niż kroczę. być może odreagowuję trzytygodniową przerwę (w normalności), która mnie wybiła z rytmu i teraz muszę się weń wbić. a może podświadomie magazynuję energię na potem? i lecę na jakimś starym akumulatorze, co mu się ciągle żółta kontrolka świeci, ostrzegając, że zaraz się wyładuje?

więc tak sobie pełznę, ale tylko mnie to dziwi, a mogłoby przerażać. pamiętam całe miesiące życia przepełzanego w bezpodstawnym przerażaniu. pamiętam, że miałam tylko tyle siły, żeby zrobić w danym dniu jedną rzecz: na przykład lbo wyjść do warzywniaka, albo na pocztę. pamiętam, jak stanęłam w wejściu do wielkiego marketu i tak strasznie zachciało mi się płakać, że wykonałam w tył zwrot i wróciłam do domu, przez telefon tłumacząc A., że ja po prostu nie mogę tam wejść między regały, nie wiem dlaczego.

boże, jak to było dawno. i jak dobrze, że minęło. wzięło mnie na wspominki.... blech




Brak komentarzy: