piątek, 21 listopada 2014

scenki rodzajowe


nic tak kobiecie nie poprawia samopoczucia, ale naprawdę nic, jak pełen szczerego niedowierzania krzyk innej kobiety: ale z czego ty się chcesz* odchudzać?! (nawet jeśli na usta ciśnie się odpowiedź: z tego, co ty nie masz, a ja mam?)

zyskawszy poprawione samopoczucie wskoczyłam na orbitreka. ponieważ jednak bieganie jest nudne do wyrzygania (excusez le mot, ale tego się nie da inaczej określić), to wrzuciłam muzykę do odtwarzacza, żeby mieć czym umysł zająć. o jakie to było nudne do wyrzygania! wytrzymałam tylko 12 minut czyli dwa kilometry.


* zaraz tam chcę. po prostu nie mogę. a że nie mogę, to czuję, iż muszę. taki mi się wyłania mechanizm po głębszej refleksji.



(...)
Junior odrabia lekcje, równocześnie prowadząc ze mną niezobowiązującą rozmowę na odległość jednej kondygnacji. wtem pada pytanie:
- mamo, a gdzie dziewczynki mają opaski?
ożeszty, skąd mu się to wzięło? przecież chyba nie z bloku reklamowego w czasie wieczorynki? i jak tu temat przedstawić ośmiolatkowi, żeby nie skłamać i nie wywołać niewczesnej traumy? udam głupią i pójdę tropem dosłowności.
- nie wiem, zależy jakie.
- no ale gdzie je mają?
- różnie, zależy czy to są opaski na włosy  czy na rękę...
na rękę? to wymyśliłam... a niech mu ojciec tłumaczy! przynajmniej ma pretekst, żeby nie wchodzić w zbędne szczegóły....
- jak tam, matematykę zrobiłeś?
- właśnie kończę, sprawdzisz mi?

sprawdzę. na obrazku pełne dziatwy boisko szkolne. ilu chłopców ma żółte czapki z daszkiem? ile dziewczynek ma różowe opaski?

NO SZLAG BY ICH TRAFIŁ ;)



Brak komentarzy: