wtorek, 18 listopada 2014
królowa-matka
w pobliżu przystanku, z którego Junior co rano oddala się pobierać, co tam akurat spłynie z kaganka oświaty, wchodzę płynnie w tryb kwoki: "Marcyś, chłopie, wróć na chodnik", "Natalka, bucik ci się rozwiązał", "Tomek, zostawiłeś tornister na przystanku" i tak dalej w tym stylu, zależnie od sytuacji bieżącej. Junior czasami wywraca oczami, ale co ja poradzę, że wszystkie dzieci moje są*...
od wczoraj w klasie Juniora jest Nowy. w dodatku Nowy przeprowadził się do naszych von Hrabiowitz i dziś rano pojawił się z mamą na przystanku. oczekiwanie na autobus umilaliśmy sobie jak zwykle narzekaniem na jesienną aurę, a po obowiązkowym pomachaniu do zawartości gimbusa, które jest metaforycznym odpowiednikiem komendy "rozejść się", rodzice zaczęli się rozchodzić. mama Nowego rozchodziła się w tę samą stronę co ja, więc podjęłam towarzyski small talk. trochę byłam zdekoncentrowana, bo zahaczyłam wzrokiem o swoje śliczne czarne botki, w których wieczór wcześniej wypychałam sąsiada z pola (bo też optymista nie miał gdzie zawracać, szczególnie że po deszczu było. i tak miał szczęście, że akurat przejeżdżała sąsiadka z pełnym oprzyrządowaniem w postaci saperki i starych ręczników, po których się najlepiej wyjeżdża z zasp i osuwisk błotnych, czyli moi). no i tak właśnie sobie rozmyślałam, że moje ładne botki całe w błocie, gdy dotarło do mnie od strony mamy Nowego: "a pani to w której klasie ma te swoje dzieciaczki?"
wrrrrrrróć! przetworzyłam komunikat ponownie i jęłam prostować: że nie, że ja to tylko jedno mam swoje, że też do drugiej chodzi, a w ogóle to zapraszam po południu na kawę... chyba nie uwierzyła, że ja przy tylu dzieciach mogę popołudniami przysiąść przy kawie ;)
* poza tym kwokowanie rówieśnikom Juniora jest elementem mojej chytrej proaktywnej strategii przeciwdziałania ewentualnym prześladowaniom na tle religijnym, czy też raczej na tle ateistycznym. jak dotąd działa bez zarzutu. mniemam że trudniej byłoby dokuczać chłopcu, którego mama ci pożycza chusteczki do nosa, wie gdzie mieszkasz oraz w jakiej technice wykonałeś ostatnią pracę na plastykę i pomogła ci wycierać zeszyty, gdy się rozsypały do kałuży.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz