poniedziałek, 16 lutego 2015
udało się
tym razem u notariusza poszło jak z płatka, ale nie wiem, czy to dobrze, bo raz: miałam w nocy straszny sen, że mi porwano Juniora. na szczęście w chwili nieuwagi porywaczy udało mi się go odbić z pustego, odrapanego lokum, w którym leżał zapłakany na śmierdzącym materacu, ale kiedy już z nim w ramionach uciekałam krętymi uliczkami jak w meksykańskich slumsach, obudziłam się ze strasznym uciskiem strachu w klatce piersiowej. była 4:26 i długo musiałam mantrować "harmonia"*, żeby się uspokoić i znowu zasnąć. a dwa: jeśli jednak Australijczyk się rozmyśli, to będzie mało śmiesznie odkręcać...
wracając do von Hrabiovitz widzieliśmy takie dziwo: linia kolejowa, torowiskiem sunie pociąg w kierunku przejazdu strzeżonego z opuszczonymi szlabanami. a za tym szlabanem, na pasie asfaltu między szlabanem a torowiskiem stoi se auto. ależ miał kierowca zimną krew, że tak wskoczył pod opadające szlabany. i jak mu się precyzyjnie udało zmieścić między mandatem za zniszczenie mienia kolei w postaci szlabanu a niechybną śmiercią w efekcie zgniecenia przez elektrowóz!
a ja myślałam, że takie jesteśmy chojraki, bo kupujemy działkę, za pieniądze, które może będziemy mieć. pfff.
*A. gdzieś wyczytał, że jak człowiek nie ma pomysłu na mądrą afirmację, to wystarczy "harmonia". ponieważ zrobiłam już wszystko inne, co mi przyszło do głowy, aby umożliwić Wszechświatu realizację naszych planów, teraz będę mantrować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz