środa, 11 lutego 2015
nie tracąc fasonu
kochany dzienniczku, jakąż złośliwą jest matka natura, no to weź. w poniedziałek to było? rano zaczął padać śnieg. i nie wyglądało na to, żeby miał przestać, a ja tu mam na stanie chore dziecko i potrzebę wydostania się autem z garażu. wzięłam się więc w garść, okutałam zasmarkane lico, wydobyłam łopatę i poszłam walczyć z żywiołem. jak tylko oczyściłam 40 m2 podjazdu z 15-centymetrowej pokrywy śnieżnej, zaczął padać deszcz, który w pół godziny zredukował cały śnieg do kilku kałuż na drodze.
ale - myślę sobie - nie szkodzi, na pewno spaliłam trochę z tych kalorii, com je niefrasobliwie przyswajała przez ostatnie dwa tygodnie (na pociechę psychice nękanej wizjami katastrofy finansowej), niepomna, że za kilka tygodni mam się spotkać z tłumem obcych ludzi, którym z pewnością każdy mój nadmiarowy kilogram będzie miodem na serce i wodą na młyn (i nawzajem). odebrałam bowiem niedawno telefon od obcego numeru. męski głos zaanonsował się jako przedstawiciel fundacji i zaproponował mi wygłoszenie serii odczytów na temat norweskiego przemysłu garbarskiego*. jęłam tłumaczyć, że nie zajmuję się przemysłem norwegii w ogóle, a garbarskim w szczególności, ale pan był nieprzejednany i nalegał, że to właśnie ja muszę owe prelekcje wygłosić. dlaczegóż, chciałam wiedzieć. na świecie roi się od specjalistów w tej tematyce, dlaczegóż więc upiera się, by zaprosić laika w mojej osobie. bo ma do mnie zaufanie. dlaczegóż ma zaufanie do kompetencji obcej osoby? bo jestem świetnie wykształcona, gdyż skończyłam liceum Y w Świętym Mieście, a w dodatku 20 lat temu zdawałam maturę, czyż nie?
wówczas do mnie dotarło, że rozmawiam z którymś z czterech pryszczatych wyrostków ze swojej licealnej klasy. pozostało tylko odgadnąć z którym, co okazało się niezwykle trudne, gdyż nie mogłam sobie przypomnieć, jak się którykolwiek z nich nazywał. ale, jak się dzienniczku pewnie domyślasz, po kilku niezręcznych próbach w końcu trafiłam. mam teraz kolegę wpisanego w telefonie po profesji (bo nazwisko mogłabym znowu zapomnieć) jako Komornika. na pomysł zorganizowania imprezy wpadł, gdy uświadomił sobie upływ lat podczas rozmowy z innym kolegą z klasy, po profesji Panem Sędzią.
obiecałam, że przyjadę, więc teraz to już naprawdę muszę schudnąć!
*przyjmijmy na potrzeby autokreacji, że jestem światowej sławy ekspertem od szwedzkiego przemysłu obuwniczego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz