poniedziałek, 11 kwietnia 2016

ale najpierw kara


jechałam do Miasta na spotkanie z psycholożką dziecięcą, bo mi panie pećkolanki sugerowały niedwuznacznie, że Junior ma adhd. padał deszcz, gabinet znajdował się pośrodku blokowiska, sobota rano - wszyscy w domach - nie mogłam znaleźć miejsca do zaparkowania. grało radio. nagle w środku "śniadania trójki" redaktorka mówi, że pod smoleńskiem rozbił się samolot prezydencki i prawdopodobnie wszyscy zginęli.

nie będę ściemniać, że obchodziłam wielką żałobę po "naszym panu prezydencie" albo nie czułam przesady w powtarzanym przez media haśle o utracie "naszych politycznych elit". ale było mi tak po ludzku niezmiernie przykro. że nikt nie powinien ginąć w tak straszny sposób. że śmierć nie powinna zabierać ludzi, którzy są zdrowi, całkiem niestarzy, aktywni, pełni energii. że to takie bez sensu i smutne.

wkrótce się jednak okazało, że nie mogę ot tak sobie być smutna. jest to Żałoba przez duże Ży i należy ją Obchodzić w odpowiedni Sposób: uczestniczyć w Miesięcznicach, stawiać krzyże w uczęszczanych miejscach, a przede wszystkim mieć określone Poglądy w sprawie Przyczyn i Winowajców. ta żałoba jest jak ciąża - nie można być w niej trochę. a jak ktoś nie jest, to hu hu. wiadomo - stoi tam gdzie zomo, komuniści i złodzieje.

prezes polski wielkodusznie zapowiedział, że przebaczenie ostatecznie może być: po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary. w tym miejscu mam taki postulat, żeby funkcji publicznych nie mogły piastować osoby bezdzietne. rodzicielstwo uczy bezwarunkowej miłości, absolutnej troski o nie-siebie, przedkładania cudzego dobra nad własny interes, jeśli trzeba - rezygnacji z własnych ambicji i nawet poświęcenia. patrzenia przed siebie - zamiast wspinania, co było wczoraj (jak Józio pluch marchewką), zastanawiania się, co będzie jutro, i co zrobić, żeby było lepiej (jak poprawić Józefowi zgryz). prawdziwy Mąż Stanu powinien kochać Kraj i Rodaków bezwarunkowo i bez oglądania się na kolor sztandarów, którymi machają. powinien się o nich troszczyć i robić to, co dla nich najlepsze, nawet jeśli musi w tym celu raz po raz połykać straszne żaby (to się nazywa kompromis i dyplomacja). powinien przedkładać ich dobrostan nad własne ambicje, pretensje i potrzebę zemsty. a jak nie potrafi, niech się nie pcha przed szereg, mać!

na koniec chciałam prezesowi obiecać, że ja mu wybaczę: obrażanie milionów ludzi, przekłamywanie faktów, manipulowanie, szczucie jednych na drugich, mamienie i podjudzanie oraz niszczenie Mojego Kraju pod pozorem wprowadzania dobrych zmian, ale najpierw musi się przyznać do winy i do tego, że żaden z niego Mąż Stanu. oraz oczywiście poddać się stosownej karze, a nie będzie łatwo. (kara powinna być jakaś taka krześcijańska, typu oko za oko. ale na przykład: gdyby każdy opluty przez prezesa człowiek, odpluł mu się tylko jeden raz, to gość się utopi w bardzo nieprzyjemnej wydzielinie! trzeba będzie wymyślić coś bardziej humanitarnego).


3 komentarze:

Dżoana pisze...

Pamietam dokladnie ten dzien. Seba zadzwonil zebym obejrzala jakis serwis wiadomosci, moi rodzice byli wtedy u mnie. Pocztkowo myslalam, ze to zart, a potem, ze...... w koncu "zabrano" ich od koryta. Dokaldnie tak. Nie bylo we mnie refleksji na temat tragicznego konca zycia, nie bylo smutku. To przyszlo pozniej, ale tez nie jako Rozpacz i Zaloba. Nie podoba mi sie taka moja reakcja, nie jestem z niej wcale dumna, wlasciwie zamiotlabym pod dywan, ale mam swiadomosc, ze pokzauje, jak bardzo postrzegam politykow (en masse) jako "zbedny balast".

Co do Kary dla nie-Meza Stanu- mysle, ze najgorsze byloby dla niego, gdyby zostal pozbawiony calej uwagi na zawsze, ale musial byc na zebraniach, obradach itp itd., Jak w tym starym dowcipie
Pacjent: Panie doktorze wyszscy mnie ignoruja.
Lekasz: Nastepny prosze.

wersja druga poprawiona pisze...

taaaak, wytarcie pana prezesa z wszystkich kart historii, łącznie z erratą, byłoby adekwatne.

przyznam Ci się, że też pomyślałam z ulgą, że wreszcie mnie niektórzy przestaną straszyć w przestrzeni publicznej (szczególnie jeden przemysław) i też nie jestem z tego dumna. właściwie za prawdziwą stratę uznałam tylko Jarugę-Nowacką. ale wiele nazwisk nieszczególnie kojarzę - może jakbym się postarała, to znalazłabym więcej. z perspektywy czasu żałuję dziś prezydenckiej pary, chociaż głównie jako hamulca dla tornada nienawiści ze strony prezesa.

wersja druga poprawiona pisze...

ano i najbardziej mi było żal całej obsługi, pilotów, borowców. wyszli rano normalnie "do pracy", a nie żeby udowadniać, kto będzie bardziej obchodził obchody.