wtorek, 20 października 2015

w żłoby dano, przy żłobach stano


bardzo elegancka była ta wczorajsza debata - pardą, rozmowa o polsce - w wykonaniu dwóch przewodniczących. przede wszystkim zauważyłam, że panie kończyły wypowiedzi równo z gongiem - niewiarygodne, takiemu prezesowi "ja jestem samo dobro" jarosławowi czy innemu millerowi to by chyba musieli mikrofon wyłączać, żeby osiągnąć podobny efekt. po drugie, jak słusznie zauważył jakiś komentator - ewidentnie paniom pytania nie przeszkadzały. opowiadały o czym chciały, czy co im tam sztaby zaplanowały... trochę ziew i rzyg, chociaż doceniam, że oto w debacie publicznej na najwyższym szczeblu debatują dwie przewodniczące przepytywane przez dwie dziennikarki (i jednego dziennikarza - jak miło, że parytet zaczyna działać w drugą stronę, c'nie?).

dużo żywsza była debata u redaktora foksa. jak mnie rozczuliła pani marcelina z kolczykiem w nosie! wyglądała - i żeby było zabawniej, mówiła - jak licealistka wrzucona pomiędzy "prawdziwych dorosłych". taka była ewidentnie nieprzeszkolona przez sztab i zastanawiająca się nad odpowiedziami, że aż to było niepokojące. podobnie jak upór, by wszystkie tematy poddawać debacie publicznej i pozwalać ludziom decydować, jakby nie było z góry wiadomo, że ludzie zadecydują, iż chcą obniżenia wieku emerytalnego do 35. roku życia, obcięcia podatków, podniesienia zarobków, zlikwidowania składek na zus i po mercedesie dla każdego...

jak tak patrzę na ten nasz polityczny krem-de-la-krem, to nikomu nie wierzę (no może trochę marcelinie, ale te jej dobre chęci, to wiadomo: psu na budę). i nie wierzę też, że można tym razem zagłosować inaczej niż "przeciw". ja tam będę głosować przeciw, bo mi naprawdę wszystko jedno, czy mi ktoś próbuje narzucić szariat czy "prawo boskie" made in toruń. obu jestem jednakowo przeciwna.


Brak komentarzy: