poniedziałek, 26 października 2015

nadrabiam, nadrabiam


w piątek Junior uczestniczył w swoich pierwszych zajęciach na polibudzie. w indeksie zrobił piękne ilustracje, na których utrwalił dwa eksperymenty. a  żeby nie zostawiać za dużo pustego miejsca, obok przepisał kilka wzorów z wiszących na ścianach tablic. takie mam dziecko pilne. ponieważ jako osoba towarzysząca ja również uczestniczyłam w swoich pierwszych zajęciach na polibudzie, mogę stwierdzić, że fajnie było: wreszcie wiem, o co chodzi z tą flotacją - jakby ktoś potrzebował, to mogę w przystępny sposób wyjaśnić.

w sobotę od rana odtwarzaliśmy w kuchni co fajniejsze doświadczenia, bo dlaczego A. ma być stratny i nie wiedzieć, jak to świetnie wygląda, jak się do wazonu z wodą i olejem nasypie parę łyżek soli, nie?

w końcu jednak musiałam powiedzieć basta! i zabronić Juniorowi dalszego kręcenia mikstur z użyciem barwników spożywczych, bo trzeba było jechać po śruby motylkowe do kosiarki.

w niedzielę oczywiście basen. przez całą swoją zinstytucjonalizowaną edukację zawsze byłam w grupie największych sierot na zajęciach sportowych. niespecjalnie mi to przeszkadzało, bo równocześnie byłam w grupie zdecydowanie większościowej. a tu znienacka i na jodze, i na basenie okazuję się zabójczo sprawna fizycznie nie tylko na tle emerytek, ale też swoich rówieśniczek, a nawet osobniczek na oko o dekadę młodszych. z tego wszystkiego pokonałam tyle, ale to tyle długości basenu, że doznałam wyrzutu endorfin, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.

rozbujanie endorfinowe przeszło mi dopiero, jak się zaczął wieczór wyborczy. (prezesowi się weekendy pomyliły? czy może teraz będzie trzeba obowiązkowo wszystkie imprezy zaczynać apelem poległych i seansem spirytystycznym z wywoływaniem ducha "naszego pana prezydenta"?). wynik wyborów podsumuję krótko: rzyg i ziew. a na pytanie, jak się czuję w nowej rzeczywistości, odpowiem zwięźle: wysportowana (i jak "biało-czerwona drużyna" wypowie ruskim wojnę, to będę szybciej od jej członków biec w stronę zachodniej granicy, być może nawet dam radę przepłynąć odrę, a poza tym mam zdecydowanie bliżej do raichu niż cała ściana wschodnia, więc prawie się nie boję).



Brak komentarzy: