wtorek, 3 maja 2016

różne


czekam tylko do końca polskiego topu wszechczasów i przestawiam radio na do po następnych wyborach i odkręceniu dobrej zmiany. nie lubię radia przestawiać, naprawdę. na przykład nie cierpię fado i kydryńskiego, ale jestem w stanie go znieść, byle gałką nie kręcić. za waglewskimi też nie przepadam, ale wytrzymam. agnieszki olszańskiej nie trawie - ale też tylko ściszam i czekam, aż skończy nadawać tym swoim megaseksiobniżonymaltemdowyrzygania. natomiast wywiadów redaktora lisickiego nie daję rady słuchać. a jak wczoraj zaczął truć marcin wolski z udziałem bronisława wu, to niestety coś we mnie pękło. i nie chce się zrosnąć. także chociaż kocham Łukawskiego, Strzyczkowskiego, Barona i Manna... muszę się pożegnać.

wymyśliłam sobie foliaczek. w ramach akcji sad zasadziliśmy za domem mnóstwo drzew owocowych, pomiędzy nie nawieźliśmy (nawieźliśmy. ręcami A.) 9 ton piasku, jutro przyjedzie glebogryzarka i go przegryzie z gliniastym gruntem rodzimym, a następnie posiejemy trawkę. oprócz prostokąta o wymiarach 2,5 na 4,5 m, na którym stanie mój foliaczek. wymyśliłam, że będę w nim uprawiać pomidorki. na stres. (nie pomidorki na stres, tylko uprawiać na stres). oraz może papryczkę. i ogóreczki. tęskni mi się do jedynego w swoim rodzaju zapachu panującego w szklarni/foliaczku w upalny dzień - takiego przesyconego wilgocią zapachu żyznej ziemi i bujnej wegetacji.

z kolei w ramach akcji ogród wykopaliśmy wielką kępę gigantycznego miskanta z myślą, że podzielimy na mniejsze i uformujemy w parawan wzdłuż zachodniej granicy. o matko, ile nam tych mniejszych kęp wyszło, to już myślałam, że nam płotu do obsadzenia nie starczy... jak urośnie piękny łan, to może sfotografuję?


Brak komentarzy: