wtorek, 11 października 2016

no więc bardzo śmiesznie


no więc - i chudy wój, że nie zaczyna się od więc, a już od no więc to w ogóle - od wczoraj w przychodni czeka na mnie grzecznie wynik badań na jedne śmieszne przeciwciała. ale skutecznie wynajduję przeszkody, które mi absolutnie uniemożliwiają nawet wyjście z domu, a co dopiero wyprawę do przychodni. no bo poczytałam trochę o tych przeciwciałach i proaktywnie wpadłam w depresję. naprawdę nie zamierzam pozwolić sobie przypisać diagnozy, która imputuje jakieś nieuleczalne choroby. mnie tylko bolą ręce. i czasami trochę nogi. i budzę się trzy razy na noc z pragnienia. nie życzę sobie jakiejś syfozy, której się nie można pozbyć i która mi tu będzie skracać życie, a i to skrócone nieuprzyjemniać.

także ten, Wszechświecie, ja się dziś zmobilizuję, ale wynik ma być ujemny, i niech się lekarze przyłożą i mi znajdą jakieś miłe schorzenie, powodujące w organizmie szkody na miarę łupieżu. naprawdę. ciężkie choroby są dla fajterów, a nie dla takich mięczaków jak niżej podpisana. ament.