poniedziałek, 23 listopada 2015

zderzenie światów


tysiąc razy sobie obiecywałam, że ani słowa więcej o procesjach Apaczów, ale to jest naprawdę silniejsze ode mnie. zaspokaja mi chyba jakieś niezrealizowane aspiracje socjo(pato)logiczne.

ostatnio poznałam Alutkę. nie tam, że panią Trzepiecińską, tylko normalną Alutkę z krwi, kości i stylu. przyjechała z mężem i córeczką takim pięknym audi, ale to takim pięknym audi, że nie wiem, po co komu dom, jak już ma takie ładne auto - ja bym z niego nie wysiadała. no ale może za dużo szarpania z fotelami wieczorem, żeby je rozłożyć do spania, bo że się w nim w trójkę można swobodnie wyciągnąć, to ręczę bez sprawdzania. pan mąż zabójczo przystojny i chociaż zauważalnie niższy od żony to wyraźnie bez kompleksów na tym tle. no a samaAlutka... gdyby tak zsumować brokat z wszystkich kreacji sylwestrowych, jakie miałam i jeszcze kiedyś może będę mieć, to by się tak nie błyszczał. napięta, świetlista cera i połyskliwy włos ułożony w bardzo czasochłonną fryzurę, która sprawia wrażenie, że wcale nie jest fryzurą, tylko "ach, wyszłam z morskiej piany na wiatr i tak mi zostało". ewidentnie podrasowane usta, ale tylko trochę za bardzo, mniej więcej pół milimetra do wulgarności. biżuteria w takiej ilości, że jakby ją porwali, to mogłaby się sama za nią wykupić z niewoli. no i ta sukienka... no taka sukienka, że mnie - prostej kobiecie ze wsi - w życiu by nie przyszło do głowy, żeby ją założyć na okazję mniej wystrzałową niż poprawiny. normalnie very versace (a torebka LV).

zaraz na wstępie walnęłam gafę, dopytując, czy nowa szkoła córeczki - bo właśnie wracali ze spotkania rekrutacyjnego swojej siedmiolatki - będzie gdzieś niedaleko paninej pracy (córeczka zmienia szkołę, bo państwo się tu przeprowadzają z daleka). skąd mnie w ogóle przyszło do głowy, że ona pracuje? w sensie oprócz nad swoim pięknym wyglądem? zdziwienie wyzierające spod jej profesjonalnie wymakijażowanych powiek sprowadziło mnie raz-dwa na ziemię i już wcale potem nie wiedziałam, jak z nimi rozmawiać. jak nawiązać nić porozumienia z ludźmi, którzy żyją na innej planecie? jak opowiadać o zaletach dużej powierzchni roboczej blatu w kuchni, na którym można w trójkę lepić pierogi, takiej Alutce, która w ogóle w domu nie gotuje? jak zachwalać zalety wygodnej pralni ludziom, którzy wszystkie swoje jedwabie, kaszmiry i alpaki - może oprócz skarpet - oddają do czyszczenia chemicznego? postawiliśmy więc na milczenie, co okazało się bardzo dobrym wyborem. Alutka wzięła na siebie cały ciężar konwersacji, czy też raczej monologowania. pan mąż się wbił ze dwa razy, ale tylko po to, żeby podkreślić, że on żonie daje wolną rękę w wyborze domu i w ogóle się nie wtrąca (tylko prosi, żeby dom był w bardzo cichej okolicy). dobrze facet kombinuje: przynajmniej nie będzie potem wysłuchiwał, że coś jej nie pasuje. a po drugie wygląda na jakiegoś ważnego prezesa, który całymi dniami tylko decyduje i decyduje, to może w domu lubi wejść pod pantofel i odetchnąć?

najbardziej traumatycznym przeżyciem było dla mnie (a kto wie, może dla Alutki też?) wejście Alutki do garderoby. mojej garderoby. prawie było słychać, jak obrzucając wzrokiem zawartość naszych bezdrzwiowych szafach, przetwarza dane wejściowe:cyk-cyk-cyk, no dobrze, są tu jakieś tekstylia (w wyrafinowanym słowniku Alutki z pewnością nie ma określeń typu szmata, ale tekstylia stanowią najbliższy akceptowalny odpowiednik), tylko gdzie ci ludzie trzymają prawdziwe ubrania?

nie mam puenty. serio. ale za to mam kamyczek do ogródka branży pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. taki nawet głaz polodowcowy. otóż Alutka wyznała, że nasz dom to jej się już dawno spodobał, ale ponieważ korzysta w Mieście z pomocy pewnej pani agentki Eulalii (imię do wiadomości redakcji, ale równie popularne), to wysłała jej linka do naszego ogłoszenia (z wyboldowanym "dziękujemy, ale nie" do pośredników) z prośbą o recenzję (co to za okolica, jak tu jest z dojazdami itp.). a pani agentka Eulalia jej odpowiedziała, że sprawdziła i.... TA-DAM: ten dom został wynajęty i w ogóle już nie jest na sprzedaż. nasze zdumione spojrzenia stanowiły chyba najlepszy komentarz. agentka Eulalia przebija całą profesjonalną-inaczej konkurencję. jeszcze teraz brak mi słów. to może na tym skończę.

Brak komentarzy: