piątek, 6 listopada 2015

łoł, ale aż tak? no to miło mi.


pojechałam do szkół w sprawach komitetoworodzicielskich i wpadłam w sekretariacie na panią wicedyrektor. w jednej osobie byłego szkolnego pedagoga i ulubioną panią Juniora*. zagadnęła, czy ja może w sprawie synka, po czym entuzjastycznie poinformowała, że w sumie jest zadowolona, że nowy rząd zapowiada wygaszanie gimnazjum, bo właśnie wyliczyła, że jeśli dotrzymają terminów, to Junior się załapie i ona się bardzo cieszy, że będzie mieć takiego fajnego ucznia w szkole dwa lata dłużej. ja się właściwie nie cieszyłam z zapowiedzi kolejnej rewolucji edukacyjnej, ale może powinnam spojrzeć bardziej partykularnie i docenić, że moje dziecko pozostanie dwa lata dłużej w otoczeniu, gdzie jest lubiany i doceniany, rozwija się  i czuje świetnie?

* ta sama, którą Junior w pierwszej klasie rozbawiał do łez opowieściami o swojej rodzinie: "moja mama jest specjalistką o specjalności i pracuje przy komputerze, a mój tata jest prezesem banku** i buduje domki dla pszczół".

** prawdziwy zawód bohatera do wiadomości redakcji, ale akurat równie mocno się kojarzy z pszczelarstwem co ten zmieniony przez redakcję, więc efekt komiczny mniej więcej można sobie odtworzyć.


Brak komentarzy: