środa, 26 sierpnia 2015

średniej wielkości smuta


starsza siostra tych, co mieszkały nad brzegiem błękitnej rzeczki:

... bo specjalnie jechałam 15 km, żeby kupić tusz do drukarki i dopiero w domu zorientowałam się, że przez omyłkę wzięłam kolorowy zamiast czarnego...
... bo nie mam pomysłu, co zrobić z resztkami po produkcji malinowego soku. jak wyrzucam wytłoki do kosza na kompost, to tyle się wokół niego kręci os, że nie można się zbliżyć...
... bo jedziemy dziś do właścicieli działeczki odebrać zaliczkę. nie ma się już co łudzić, że do końca wakacji zdołamy ją kupić. lada moment więc kupi ją ktoś inny i o.
... bo nam uschły dwie jarzębiny, dwie kaliny i jeden głóg. podlewaliśmy, naprawdę. przez sierpień wlaliśmy w ogród 25 m3 wody, ale nie codziennie pod wszystko. i kilka roślin - teoretycznie już dobrze ukorzenionych i sporych - wzięło i padło...
... a wczoraj śniło mi się, że byliśmy z A. na spektaklu jakiegoś awangardowego teatru. (nie cierpię teatru, a szczególnie nie cierpię teatru awangardowego) i A. na chwilę wyszedł po cośtam na parking. i ja miałam zająć miejsce, a on miał zaraz wrócić. i spektakl się zaczął, a jego nie ma. i się skończył, a jego nie ma. i się zaczęło jakieś afterparty, koktajle itepe, a ja chodzę pomiędzy ludźmi i dopytuję, czy ktoś go nie widział. a on zniknął. i już się nie znalazł...
... a dziś mi się śniło, że wsiadam do samochodu (ostatnio sporo jeździłam, więc obfitość motywu motoryzacyjnego mnie nie dziwi) koło mojej starej podstawówki, a tu z rowu wyłazi tygrys. spory, ale jakby niedomagający. i ja głupia wyszłam go obejrzeć, a on się na mnie rzucił. ledwie uciekłam do pobliskiego domu, ale już nie mogłam z niego wyjść i zostałam uwięziona z właścicielami w środku, bo ten tygrys wciąż na nas czyhał na zewnątrz i znikąd pomocy. aż do rana.

... także ten, bu.



Brak komentarzy: