środa, 23 grudnia 2015

z romansem tle - czyli czego mi można życzyć w te święta



latoś* wśród tłumów Apaczów odwiedził nas Leoncio z Izaurą i liczną dziatwą Izaury, nie pochodzącą bynajmniej ze związku z Leonciem. nie poświęciłam im natenczas przesadnej uwagi, bo słabo rokowali (to znaczy zachwycali się, ale tacy, co się zachwycają, to tu nic wyjątkowego). Leoncio zamiast oglądać dom, wolał opowiadać o swej niedoli na obczyźnie (poważny wypadek w pracy) i jakie z niej szczęście wynikło (podczas rekonwalescencji spotkał na fejsie licealną miłość uwolnioną z oków nieszczęśliwego związku i postanowił dać uczuciu drugą szansę. przypuszczam, że większość słabych hollywoodzkich scenariuszy piszą ambitni agenci nieruchomości na bazie prawdziwych historii z życia swoich klientów. a że życie na ogół jest słabe, to im wychodzą słabe scenariusze... potem tylko za brzydkie pierwowzory podstawia się ładnych aktorów i słaby film gotowy) oraz o swojej wyjątkowej zamożności i planach. ach, i jeszcze o tym, że wszystko wie. śmiesznie się rozmawia z takimi ludźmi. muszę kiedyś zrobić eksperyment, czy jak rzucić "a wczoraj mi się śniło, że..." lub "znalazłam w lesie kupę dzika, z której wypełzło..", to też przerywają słowami "a tak, wiem, wiem. ja to wszystko wiem".  Izaura mówiła mniej, bo musiała pilnować dziatwy, która się rozłaziła po kątach i rysowała czekoladkami po ścianach.

poza tym Leoncio z Izaurą nie mogli się zdecydować, czy są na etapie licealnego zauroczenia czy może małżeńskiego rozczarowania, więc na wszelki wypadek zachowywali się na zmianę tak i tak. co powinno nam było dać do myślenia.

bo otóż pozostajemy z Leonciem w sporadycznym kontakcie sms-owym, na podstawie którego sobie odtwarzamy -  trochę jak antropolodzy rytuały pogrzebowe neandertalczyków na podstawie pyłku kwiatowego wśród kości - burzliwy przebieg Leonciowego romansu z Izaurą. romansu obfitującego w gwałtowne rozstania, nagłe wyjazdy, wątpliwości i nadzieje, namiętne powroty i zrywy serca, z powodu których nie możemy z nimi - jak dorośli ludzie - usiąść przy stole i ustalić jakieś wiążące cokolwiek. nie tam, że mi wszystko jedno co, bylebym nie musiała czytać szesnastego odcinka harlekina pt. "pani regino... ludzią poprostu nie można ufać!" (jak można się domyślić – pisownia oryginalna). wiadomo, że chcę ustalić bardzo konkretne coś,  a ponieważ jestem mną, chcą to ustalić natychmiast, na litość! a potem mogę im nawet kibicować w wędrówce przez ciernie i wyboje do "długo i szczęśliwie", niech stracę. może ta "magia świąt" coś pomoże i Leoncio z Izaurą się na coś zdecydują...  a potem niech już będzie szybko po świętach, bo jeszcze ich nie ma, a już mam dość. tego mi właśnie można życzyć.


* wcale nie latem, tylko "w tym roku".

Brak komentarzy: