czwartek, 18 grudnia 2014

niepowodzenia w mikroskali


złamałam sobie paznokieć przy odklejaniu taśmy na zamknięciu kawy odchudzającej*! to by było na tyle, jeśli chodzi o skuteczność czteromiesięcznej kuracji suplementami na "mocne włosy i paznokcie". nie rozśmieszaj mnie, panie producencie. może powinnam zacząć łykać taśmę klejącą w małych kawałeczkach? taka mocna jest. (w ramach szumu tła dziś gardłowy pomruk, by nie powiedzieć - warkot).

poza tym *kawa odchudzająca - no cóż, tonący brzytwy się chwyta. i najchętniej zanim utonie, bo jak już utonie to na kija** mu brzytwa. a zresztą wtedy już będzie utopionym, a nie tonącym, prawda, więc pojawi się semantyczna niezgodność... i co to ja chciałam? no więc waga 58,5 kg i ani drgnie.

co do **kija: jak mnie dziś ręce bolą... się zrobiło o jeden kij za dużo i takie są skutki. (wczoraj na jodze były dwie nowe panie, więc robiłyśmy same proste asany. a kij to jest bardzo prosta asana. przez pierwsze dwie sekundy... ciekawe, czy jeszcze kiedyś przyjdą?)


Junior zapałał do zespołu queen. z żalem muszę stwierdzić, że o ile muzycznie to się broni, o tyle jest absolutnie nieoglądalne. mogę przeboleć wąsy, białe szorty i zarost podpaszny - takie mieliśmy wtedy kanony piękna, stylu i ekstrawagancji. co do zgryzu Freddiego - po prostu odwracam wzrok, gdy kamera robi najazd.

ale jak widzę jego lordozę, ogarnia mnie zgroza.












Brak komentarzy: