poniedziałek, 19 września 2016

reforma jej mać


już mi nawet nie chodzi o likwidację gimnazjum, do którego mam taki sam stosunek jak do kas chorych, czyli uważam, że działa tak sobie. jednak kierunek bym obrała taki, jaki bym obrała – gdybym była władna – wobec kas chorych, czyli doskonaliła, poprawiała i łatała luki, zamiast wprowadzać milion oddziałów enefzet. no więc już mi nawet nie chodzi o likwidację gimnazjum. bo coś w tym jest, że w dziecku zmiany wywołują przesadne reakcje i samo przejście z trzeciej do czwartej okazuje się awansem z "młodszych" do "starszych" i hola hola dorosły człowieku, co byś chciał ten awans zlekceważyć. się możesz nieprzyjemnie zdziwić, jeśli nie skonsultujesz treści nadruków na koszulkach czy też modelu skarpetek z docelowym odbiorcą. a zmiana szkoły to pewnie co najmniej jak nabycie biernych praw wyborczych.

tak więc w największym skrócie uważam, że dłuższa podstawówka to nie jest zły pomysł. ale pisanie podstaw programowych na kolanie w przyspieszonym tempie - owszem, tak. a już kształt egzaminu na koniec podstawówki woła o pomstę do wszystkich możliwych instancji. polski i matematyka - wiadomo. język obcy nowożytny - pełna zgoda. oraz historia i ament! no bo na*uj młodzież ukierunkowywać na nauki przyrodnicze i te wszystkie przedmioty ścisłe, których Prezes Polski pewnie nie rozumie. na*uj narodowi kształcić techników i inżynierów, kiedy humaniści wszelkiej maści bardzo dobrze się sprawdzają na kasach w supermarketach, a i guziki w montowniach całkiem sprawnie obsługują. po co komu jakiś empiryzm, jakieś ciągotki do weryfikowania teorii w praktyce, jakieś niedajbóg przesuwanie granic wiedzy. wystarczy, żeby każdy wiedział, jacy szatani maczali palce w smoleńsku, jak brzmi jedynie słuszna interpretacja wydarzeń w najnowszych dziejach ojczyzny i kto był tewu. to już na nic mu zasady działania dźwigni oraz jakieś tam  kwasy, a podstaw destylacji dziadek go nauczy. dziadek będzie mieć na to czas dzięki ponownemu obniżeniu wieku emerytalnego, a potrzeba się pojawi zarówno za sprawą ponownego obniżenia wieku emerytalnego, jak i ograniczenia handlu w niedziele.

w ramach buntu obywatelskiego kupiłam Juniorowi encyklopedię wynalazków. w sobotę Syn samodzielnie skonstruował wodomierz. a wczoraj na spacerze pod lasem odpalił granat dymny zasilany pokruszoną piłeczką pingpongową. efekt był zaskakująco imponujący (rośnie mi zadymiarz albo li zbrojne ramię opozycji walczącej). i nawet go przestałam specjalnie gonić do czytania książek, żeby mi tu nie wyrósł na kolejnego humanistę bez szans ucieczki do lepszego świata. a jak się znowu spyta "mamo, a kim ja mam być, jak dorosnę", to bez mrugnięcia powieką odpowiem "specjalistą do spraw modelowania procesów przetwórczych tworzyw polimerowych" (tylko sobie zapiszę na mankiecie ołówkiem kopiowym, żeby się nie pomylić).


Brak komentarzy: