wtorek, 28 marca 2017
beniaminie, beniaminie, niech ci ziemia ciężką będzie
ufff. uporałam się w terminie. nieco żeśmy z szefem rozciągnęli miesiąc rozliczeniowy i dało radę. (co tam nasze rozciąganie, amerykanie rok podatkowy kończą w kwietniu!). aby odpocząć od spraw przyziemnych, w weekend zajęliśmy się sprawami przygruntowymi, typu rozgarnięcie kopczyków osłaniających róże, wysianie rukoli, plewienie wśród wschodzących tulipanów, przycięcie tawuły itp.
powinno to mieć dwa skutki: po pierwsze oczekiwałam, że niedzielę zacznę od naprawdę paskudnego bólu stawów. po drugie miałam nadzieję, że skoro w sobotę padliśmy o dziewiątej starego czasu, to płynnie się przestawimy na rytm dobowy według letniego czasu.
w obu przypadkach nie miałam racji, ale – jak raz – w połowie jest to powód do radości. podejrzewam, że na ręce rzeczywiście pomaga mi straszny mróz. jest lepiej. jeszcze mnie tu i ówdzie od czasu do czasu strzyka i sztywnieje, ale po przehakaniu naszych gliniastych rabatek to w gorszych czasach bywało naprawdę źle, więc z całą pewnością straszny mróz pomaga. a jeszcze mi zostaly trzy wejścia do kriokomory w tej serii!
płynne przestawienie się na nowy rytm dobowy pozostaje moim świętym graalem. kolejny poranek z rzędu negocjuję z budzikiem o każdą minutę i wstaję w przekonaniu, że to pomyłka. Wielka Pomyłka Beniamina F. - niech mu ziemia ciężką będzie za moje nieuzasadnione i bezsensowne cierpienia każdej wiosny. ament.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz