wtorek, 21 czerwca 2016

wr


w czasie poprzedniego meczu Naszych Dzielnych Chłopców wypiłam za dużo zbyt zimnego piwa i jeszcze nie doszłam do siebie, a łosie dziś znowu grają i teraz nie wiem - ryzykować, że dobiję i wykończę gardło ostatecznie, czy się denerwować na sucho? bo przecież nie będę pić herbaty pod te cipsy, którymi obowiązkowo zagryzamy biało-czerwone sukcesy in potentia.

poza tym co. jakiś taki wkurw we mnie wibrująco pulsuje. jakaś taka chodzę niezadowolona, podrażniona, sfrustrowana i rozczarowana. (sprawdzałam w kalendarzu, to nie peemes). doprawdy gdybym miała policzyć, co/kto* mnie nie drażni, nie frustruje i nie rozczarowuje, to palców jednej ręki bym nie zużyła. nawet w połowie. nawet kurna w jednej szóstej.

a najbardziej mnie chyba drażni, że strasznie dużo energii - duchowej - marnuję na oczekiwanie. zamiast doceniać tu i teraz, to się na przykład martwię, jakiego (nomen omen) orła wywinie franek po brekzicie. albo gdzie Synowi znaleźć sensownego nauczyciela gry na gitarze, bo sobie umyślił od września instrumentarium rozszerzyć.

poza tym co. zjedliśmy rzodkiewkę z Boba, ale jakieś plugastwo zjadło nam fasolkę. do cna. a inne plugastwo obrabia papryczki. pomidorom pozwoliłam się za bardzo rozkrzaczyć, więc teraz nie nadążam z podwiązywaniem coraz cięższych od owoców gałązek. natomiast cukinie mają jakieś metr dwadzieścia wzrostu i mnóstwo owoców, które im gniją po osiągnięciu pięciu centymetrów długości - nie wiem od czego i jak przeciwdziałać. najbardziej zadowolone wydają się ogórki, do których podchodziłam najbardziej sceptycznie, ale wszak jeszcze wszystko może się zdarzyć i nie ma co chwalić ogonka przed zachodem, co swoją pliszkę chwali... czy jak to tam szło.


* a nie! jedna rzecz mi dziś poprawiła nastrój! mianowicie że podobno młody Bolton się rozstał z łez padołem. no wreszcie. bo od czasu jak Trzymający Drzwi został rzucony na pastwę lodowych zombiaków, chodziłam niepocieszona. (btw niezmiennie mnie bawi ten suchar: człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie).




Brak komentarzy: