czwartek, 11 lutego 2016

zmęczona jestem


przez ponad tydzień malowałam, a od wczoraj udaję, że sprzątam (ale baaardzo powoli, bo ja już nie mam trzydziestu dziewięciu lat i łatwo się męczę). w środku tego sprzątania zaczęli mnie prześladować telefonami przedstawiciele jakże nielubianej branży pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. może w przyszłym tygodniu ktoś przyjedzie popatrzeć na te nasze świeżo odświeżone ścianusieniunieńki. byłoby miło, żeby od razu wziął i kupił, bo jak widzę, jak mnie sponiewierało malutkie malowanko (raptem 3 całe pomieszczenia i po kawałku 2 innych wykonałam!), to myślę, że ostatni dzwonek, żeby się znowu brać za budowanie domu - lada moment może być tak, że już nie pociągnę i rób, panie, co chcesz, a od razu zastrzegam, że co zrobisz, jak nic nie zrobisz.

zmęczenie mnie wpędza w permanentną głupawkę. i senność. niestety z senności wybija mnie w środku nocy ból nóg (tak, tak, ja już nie mam - zdaje się, że wspominałam? - trzydziestu dziewięciu lat i jak jakiś, nie przymierzając, emeryt budzę się w nocy z powodu bólu nóg. zajebiście. co następne? obstawiam nietrzymanie moczu - to takie malownicze...).

[licznik pokazuje 457 wejść do poprzedniej notki. i tylko dwa komentarze w tym jeden mój? nie tam, że się dopraszam, bo mi brakuje lajków i popularności, ale naprawdę nikogo nie świerzbi, żeby napisać cokolwiek? nawet  z nudów? szacun].



Brak komentarzy: