wtorek, 1 grudnia 2015

czarno widzę przyszłość polskiej nauki


siedzę nad tekstem polskiego naukowca - młodego, z tytułem, międzynarodowym doświadczeniem i aspiracjami - który ma zostać książką (tekst, nie naukowiec). i myślę sobie, że rozumiem, dlaczego w rankingach najlepszych uczelni świata, gdzie jednym z kryteriów jest liczba odwołań do prac naukowych, szorujemy brzuchem po dnie. kto by się odwoływał do kompilacji cytatów, mając dostęp do źródeł? bo ten tekst jest kompilacją cytatów. licznych. zadałam sobie trud dokładnego przeczytania megabajtów materiałów źródłowych, więc wiem, co mówię. w dodatku - moim skromnym zdaniem magistra całkiem innej dziedziny, ale za to bardzo dobrego w czytaniu ze zrozumieniem - są to cytaty źle dobrane, opacznie zrozumiane i ułożone bez większego sensu i składu. (chociaż i tak najgorsze są te fragmenty, które wyglądają jak autorskie przemyślenia autora - dopóki człowiek nie przeczyta wszystkich materiałów źródłowych. jeśli wiesz, co chcę powiedzieć).

ludzie, ja to czytam trzeci raz i nadal nie wiem, jaki jest temat tego przekrojowego dzieła - nie tytuł, bo tytuł znam i przyznaję, że jest to bardzo dobry tytuł, który nic nie znaczy. nie wiem, co autor chce udowodnić czy może zakwestionować. chociaż po sprawiedliwości: przy niektórych akapitach mam ochotę dopisać: "acha, wiem, do czego zmierzasz, szkoda, że o tym nie napisałeś". a najbardziej mnie rozwalają zdania typu: "ktośtam robi cośtam i ma ku temu zrozumiałe powody". koniec i bomba, kto ich nie zna ten trąba. naprawdę? gdybym uczyła polskiego w gimnazjum, to bym za takie figury retoryczne kazała na grochu klęczeć, ale co mogę zrobić polskiemu naukowcowi?

dam sobie rękę uciąć, że jestem ostatnią osobą, która próbuje ten tekst przeczytać ze zrozumieniem (bo na redakcję to teraz wydawnictwom chyba szkoda pieniędzy; autor przecież napisał, to nie będzie się jeszcze wygłupiał z czytaniem; a recenzenci będą czytać szybko, bo nie mają czasu na pierdoły...). potencjalny odbiorca podda się najpóźniej w połowie drugiej strony.

i co mam teraz zrobić, żeby czuć się w porządku? grzecznie zwrócić autorowi uwagę, że powinien zacząć od początku? od samego początku, czyli głębokiego namysłu, o czym to ma być? jak można komuś coś takiego taktownie powiedzieć? "jesteś świetnym wykładowcą, ale to się do niczego nie nadaje"? kiepsko - wiadomo, że liczy się tylko to, co leci po "ale". więc może: "słuchaj, ten materiał jest bez sensu, ale ładnie ci w niebieskim"? czy po prostu zrobić, za co mam płacone, bez zbędnego napinania się, bo przecież wiem, że z błota bata nie ukręcę...


Brak komentarzy: